czwartek, 16 sierpnia 2012

7. Nie pozwolę mu odejść.

Nareszcie poczułem się jakbym znowu żył. Po roku spotkałem Zayna, a moje serce znowu zaczęło bić. To było takie uczucie jakbyś budził się z głębokiego snu i wiesz, że ktoś na ciebie czeka i pragnie abyś przy nim był. Abyś był i już nigdy nie znikał. Wstałem z łóżka i opuściłem pokój, który należał do mnie jeszcze rok temu.  Udałem się powolnym krokiem do kuchni gdzie krzątała się mama, a na krześle siedział mulat.
- Dobry- mruknąłem i usiadłem obok chłopaka.
- No proszę, proszę. Ktoś tu przez ten czas zaczął ćwiczyć.- zagwizdał, a na moich policzkach pojawił się szkarłatny rumieniec. Przejechał opruszkami palców po moim brzuchu co wywołało lekkie dreszcze na całym ciele. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że paraduję w samych bokserkach.
- To może ja się pójdę ubrać- powiedziałem i już odwracałem się w kierunku schodów, ale zatrzymał mnie nie kto inny jak Malik.
- Nie musisz iść. Podoba mi się twój strój.- wymruczał tak zmysłowo, że powoli zaczynało mi brakować miejsca w bokserkach, a moja mama zachichotała i szybko opuściła pomieszczenie.
- Zayn, przestań. Wiesz dobrze jak to na mnie działa- wymamrotałem mu do ucha. On tylko zaśmiał się cicho i zaczął przeglądać gazetę.
- Oczywiście, że wiem ale nie myślałem iż to ciągle działa.- odpowiedział już normalnym tonem podnosząc wzrok znad magazynu.
Zjadłem spokojnie śniadanie, które przygotowała moja rodzicielka.
Mulat oczywiście w tym czasie skończył czytać i bacznie się mi przyglądał co wcale mi nie przeszkadzało.
Odłożyłem kanapkę na tależ i upiłem łyk herbaty. Szybkim krokiem zmniejszyłem odległość między nami i zamknąłem usta Mulata w czułym pocałunku pełnym tęsknoty.
To był impuls. Po prostu musiałem go pocałować. Nawet się nie zorientowałem gdy chłopak odwzajemnił mój pocałunek, podniósł mnie i posadził na blacie.
Nie powiem, miło było czuć jego usta na swoich. Tak bardzo za tym tęskniłem i potrzebowałem.
*****
- Nie Harry, niczego więcej nie potrzebuje. Naprawdę czuję się dobrze- odpowiedział już lekko zdenerwowany moimi ciągłymi pytaniami o jego samopoczucie.
Siedziałem na krześle obok jego łóżka i przyglądałem się podejrzliwie.
Chłopak leżał w jednej z tych białych szpitalnych koszul. W dłoń miał wbitą igłę od kroplówki. Mimo iż wiedział, że ma nowotwór błyski w jego oczach nadal dawały wrażenie radosnych.
Przez przepłakanie całej nocy zrozumiałem, że jako jego przyjaciel powinienem mu pomagać i wspierać.
A co ze studiami Harry ?
Jakiś głosik w głowie nieustannie mi o tym przypominał.
Teraz studia nie były ważne. Liczyło się zdrowie i życie Louis'a.
- Hazza naprawdę nic mi nie jest. Ufam całej pomocy medycznej i skoro mówią, że powinienem z tego wyjść to tak będzie. Nie można być pesymistą.- powiedział a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
- Przecież ja nic nie powiedziałem- fuknąłem obrażonym tonem.
- Ale widzę jak na mnie patrzysz. Nie jestem aż taki słaby dam sobie radę.- szturchnął mnie łokciem w żebra i posłał jeden z tych swoich promiennych uśmiechów.
Skąd on brał tyle optymizmu ?
- No uśmiechnij się Curly. To nie koniec świata. Wilu ludzi choruje na raka i wychodzą z tego cało- złapał moje policzki i dwoma palcami uformował na niej uśmiech.
- No i tak powinno być- wyszczerzył się do mnie i ułożył na wygodnych szpitalnych poduszkach. Jedna myśl jednak ciągle nie dawała mi spokoju.
A jeżeli on tego nie przeżyje ? Bo przecież istniało ryzyko. Podczas operacji mogło zgasnąć światło lub podczas przeszczepu lekarz zemdleje i coś spartolą.
Bo przecież zawsze istniało ryzyko. Wszędzie na nas czycha jakieś niebezpieczeństwo,a najważniejsze jest to aby nigdy nie być sam. Bo w grupie moc. I właśnie wtedy podjąłem decyzję. Nie opuszczę go dopóki nie wyzdrowieje. Nie ma innej opcji. Louis William Tomlinson wyjdzie z tego cało. Już moja w tym głowa.
______________________________________________
Cześć >.<
Wiem, że dawno nie było rozdziału a obiecałam, że dodam. Więc chcę się wytłumaczyć.
Jak wróciłam z kolonii chciałam wejść do komputera a tu (przepraszam że tak brzydko powiem) chuja. Karta Graficzna padła. Moja kochana matula jednak powiedziała, że nowej nie kupi i mam sama sobie zorganizować. Komputer nie był włączany od tygodnia i dzisiaj właśnie coś mnie tknęło aby sprawdził. A tu taaak.! Włączył się i jest dobrze.! Ciekawe jak długo tam będzie, ale kuzyn sprzeda mi kartę graficzną i będe mogła normalnie dodawać posty. Więc jeżeli nie będę dodawała to znak, że komuter znowu wyzionął ducha xD
Komentujcie <33

niedziela, 15 lipca 2012

Przepraszam.

Przepraszam.! Wiem, że nie dodaję rozdziału już kupę czasu, ale nie mam czasu. A to nad jezioro a to ktoś przyjeżdża i nie mam warunków do pisania, a teraz jeszcze mam kolonie. Chcę was poinformować, że kolejny rozdział pojawi się po obozie czyli tak 30 lipca. I obiecuję wam z ręką na serduchu, że będę dodawała częściej. Zabieram zeszyt ze sobą i jadę do Międzyzdrojów gdzie mam nadzieję będę miała wenę twórczą. Życzcie mi powodzenia.! Będę za wami tęsknić. ;( Paaaa♥♥

sobota, 23 czerwca 2012

6.Rak Wątroby

-A kogo się spodziewałeś ?- zapytał z uśmiechem na ustach pokazując swoje idealnie proste i białe zęby. Zayn był moim przyjacielem, gdy mieszkałem z dziadkiem po śmierci babci. To on był moim jedynym wsparciem podczas tych chwil.
Podszedłem do niego szybkim krokiem i przytuliłem mocno. Tak bardzo tęskniłem za jego zapachem i dotykiem. Łzy mimowolnie wypłynęły z moich oczu i wsiąkały w podkoszulek Mulata.
- Tak bardzo tęskniłem Zayn. Nawet nie wiesz co przechodziłem po opuszczeniu miasta. Gdy tylko odpaliliśmy samochód miałem ochotę wyskoczyć z auta i wrócić do ciebie. Przepraszam za to.- wytłumaczyłem i zacisnąłem nadgarstki mocniej na jego koszulce.
- Wiem Niall, ja to rozumiem-powiedział i pocałował mnie w czoło.- Twój dziadek wytłumaczył mi całą sytuację i dlaczego wyjechałeś. Nigdy cię za to nie winiłem i nie winię nadal. Wiem, że to nie była twoja decyzja- pogłaskał mnie po mokrym policzku i potarł kciukiem strumień łez.
- Ale ja czuję się winny. Bo powinienem coś zrobić, a nie tak łatwo dawać za wygraną. Powinienem o nas walczyć. A ja się poddałem, jestem zwykłym tchórzem.- wyłkałem pod wpływem kolejnych łez.
- Horan. Spokojnie, ja też nie byłem w tej sprawie tak stanowczy jak powinienem- zaczął mnie kołysać i włożył rękę w moje włosy. To wszystko przypomniało mi jeszcze bardziej o chwilach jakie przeżyliśmy razem. Każdy dotyk, każde wypowiedziane słowo skierowane do mnie i każdy pocałunek, który był pełen miłości i namiętności. Ale on ułożył sobie życie w którym nie było dla mnie miejsca. To dlaczego był teraz tu, w ogrodzie mojego dziadka i przytulał mnie ? Może była dla nas jeszcze jakaś nadzieja ? Lecz czy to ma sens ? Jestem tu tylko z powodu chorego dziadka. Usiadłem na schodach i schowałem twarz w dłoniach.
- Co zmieniło się w twoim życiu przez ten rok ? - zapytałem cicho. Byłem ciekawy co się pozmieniało.
- Rodzice awansowali więc przeprowadzili się do Londynu aby kontynuować karierę, na kolejny semestr przenoszę się do szkoły w centrum i będę mieszkał razem z nimi.- wyliczał i spojrzał na mnie smutno.
- A miłość ?- zapytałem lecz te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Nie potrafiłem wyobrazić sobie Zayna z kimś innym. 
-Siedzi tutaj. Niall moje serce przed, jak i po wyjeździe należało i należy tylko do ciebie. Nikomu innemu nie potrafiłem na tyle zaufać aby zbliżyć ją do siebie.- odpowiedział a w jego głosie usłyszałem czułość i troskę.
Czyli jego uczucia względem mnie nadal się nie zmieniły.
Czyli była nadzieja.
***
Odłożyłem pilot na stół i spojrzałem na Louisa. Nawet się nie zorientowałem gdy chłopak zasnął i opuścił mnie psychicznie. Delikatnie podniosłem go z kanapy i powoli, aby się nie przewrócić udałem się do jego sypialni. Ułożyłem Lou na łóżku po czym przykryłem miękką kołdrą, która pachniała nim. 
Styles ty idioto, oczywiście że pachnie nim, przecież to jego łóżko .!
Nie mogłem się powstrzymać i pogłaskałem go po policzku mając nadzieję, że się nie obudzi.
Co on by sobie o mnie pomyślał ?
- Jesteś durny Styles.!- wymamrotałem do siebie i zabrałem rękę z jego ciepłego policzka.
Nawet, gdy leżałem na kanapie w salonie moja dłoń nadal czuła ciepło jego policzka.
Co się ze mną działo ? Przecież nie mogłem zakochać się w tym chłopaku.! No dobrze był przystojny, mądry i uroczy. Jego oczy były takie hipnotyzujące i można było z nich wyczytać wszystkie emocje. Od smutku po radość, od troski po złość.
Zasnąłem pogrążony w myślach o przyjacielu.
Bo można go nazwać moim przyjacielem prawda ?


Obudził mnie głośny krzyk. Szybko zerwałem się z kanapy i pobiegłem do pokoju Louisa skąd dochodziły głośne dźwięki. Chłopak zwinięty był w kłębek i jęczał z bólu. 
Zdezorientowany podszedłem do łóżka i odgarnąłem mu włosy z czoła. Cały był mokry od potu, a oczy miał mocno zaciśnięte. 
- Lou, Lou co się dziele ?- zapytałem spanikowany.
- Boli mnie tu i to strasznie.- wyjąkał i pokazał miejsce bólu. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie.
Ostry ból brzucha w środku nocy to chyba nie jest normalne prawda ? 
Piętnaście minut później przyjechała karetka i po długim błaganiu mogłem jechać z nim. Nie chciałem teraz zostawiać go samego.
Louis'a zabrali na salę obserwacyjną, a ja jedynie mogłem przyglądać się jego cierpieniu przez szybę.
Do pomieszczenia weszła lekarka i zaczęła uciskać brzuch chłopaka. W pewnym momencie Lou zgiął się w pół a pani doktor zbladła. Wydała parę poleceń pielęgniarkom i szybko opuściła salę.
Usiadłem na krześle, które strasznie zaskrzypiało pod moim ciężarem. 
- Pan z rodziny ?- zapytał damski głos. Podniosłem wzrok i ujrzałem kobietę, która badała Louis'a.
- Je-estem jego... chłopakiem- wydukałem.
- Dobrze więc podejrzewamy iż Pan Tomlinson ma raka wątroby.- oznajmiła siadając obok mnie. Siedziałem oniemiały i nie potrafiłem się ruszyć. Mój Lou miał raka ? Nie, nie, nie. To musiał być jakiś głupi dowcip. Może jestem w jakiejś ukrytej kamerze ?
- J-jak to ?- zapytałem łamiącym się głosem.
- Louis żył w ciągłym pośpiechu co mogło wywołać raka lub może to być przenoszone genetycznie. Oczywiście to dopiero początkowy proces rozwoju nowotworu więc zrobimy co w naszej mocy, aby go uratować. Jest jeszcze młody i silny da sobie radę.- pokiwałem tylko potakująco głową. Tylko to mogłem teraz zrobić. Nadal nie potrafiłem uwierzyć w jej słowa. 
Louis miał nowotwór, miał raka.
Schowałem twarz w dłoniach i rozpłakałem się.
Tak ja Harry Edward Styles płakałem.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć i czołem.! 
jestem tak jak obiecałam i mam ze sobą nowy rozdział.
Więc tak utknęłam przy siódmym rozdziale i nie mam pomysłu na dalszy bieg wydarzeń związanych z Larry'm. Więc jeżeli macie jakieś pomysły lub sugestie, które mogę rozwinąć piszcie w komentarzach. Postaram się wykorzystać wszystkie pomysły.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Szczerze mówiąc jestem z niego dumna. Nareszcie coś się dzieje i pisało mi się do naprawdę szybko. 
Komentujcie. ;D

czwartek, 21 czerwca 2012

5. Bliskie spotkanie z kałużą.

Zszokowany jeszcze raz spojrzałem na kartkę. Nie mogłem uwierzyć w to co przeczytałem. Louis Tomlinson właśnie zaproponował mi mieszkanie. Uśmiechnąłem się do chłopaka i oddałem mu liścik z wiadomością przyjęcia propozycji.
Przez resztę wykładu błądziłem myślami wokół tego właśnie szatyna. Pochylał się nad zeszytem i robił skrupulatne notatki, a włosy delikatnie opadały mu na oczy. Przyglądając się jego osobie kompletnie straciłem poczucie czasu.
Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się iż zostało tylko pięć minut. Postanowiłem, więc resztę czasu poświęcić panu profesorowi. 
Mówił coś o ludzkiej psychice ble, ble, ble.
Gdy nareszcie mogłem opuścić salę, zauważyłem, że Louis rozmawia z jakimś chłopakiem i uśmiecha się inaczej niż do mnie. Bardziej otwarcie i radośnie.
Chwyciłem torbę i szybkim krokiem opuściłem pomieszczenie.
Dobra macie racje, to było głupie, ale idąc chodnikiem jakieś 600 m. od uczelni, zaczęło to do mnie docierać. Po pierwsze Lou nie jest gejem i nigdy nie spojrzy na mnie tak jak ja na niego. Po drugie on jest wolnym człowiekiem i nie musi ciągle opiekować się biednym Styles'em.
Chwilę później znajdowałem się już przed domem Niall'a, przynajmniej przed ogrodzeniem ponieważ furtka była zamknięta. Przyjrzałem się uważniej i zorientowałem się iż płot nie może mieć więcej niż metr siedemdziesiąt więc powoli wspiąłem się na ogrodzenie. Pech chciałem, że jak znajdowałem się na górze, straciłem równowagę i upadłem prosto do błotnistej kałuży w ogródku blondyna. Spojrzałem na swoje brudne  ubrania i przekląłem głośno.
Nie pierdoląc się zabrałem swoją własność i opuściłem posesję przyjaciela.
- Nigdy więcej przechodzenia przez płoty w ulubionej koszuli- mamrotałem pod nosem, a ludzie których mijałem patrzyli na mnie jak na ułomnego.
Ale jakiej reakcji się spodziewać gdy obok was przechodzi ubrudzony i mówiący do siebie nastolatek ?
Nawet nie wiem kiedy, a znalazłem się przed drzwiami Louisa. Zapukałem trzykrotnie i czekałem aż ktoś otworzy. Oczywiście pod słowem "Ktoś" miałem na myśli Lou. 
Po chwili drzwi się otworzyły, a właściciel wybuchnął wielkim, głośnym, niepohamowanym śmiechem.
- Boże...H-harry.! Jak ty wyglądasz.- kolejny napad śmiechu.- Niedźwiedź cię napadł na ulicy czy co ?- zapytał, a ja zmierzyłem go ostro wzrokiem co chyba jeszcze bardziej rozśmieszyło szatyna. 
Wyminąłem go i szybko wparowałem do jego mieszkania.
Jedyne o czym marzyłem w tym momencie to ciepły prysznic.
-Przepraszam cię Hazza, ale ty chyba nie wiesz jak wyglądasz.- zacisnął usta, aby powstrzymać śmiech.
- Ależ wiem jak wyglądam, przechodząc obok samochodu mogłem się przejrzeć.- mruknąłem ponuro.
- Dobrze nie gniewaj się. Idź do łazienki i weź porządny prysznic.- Zdjąłem buty i szurając skarpetkami po dywanie skierowałem się do łazienki. Wszystko było tak jak zapamiętałem w pomieszczeniu panował idealny porządek, ale czego ja się spodziewałem po tym chłopaku ?
Po jego mieszkaniu można było wywnioskować iż był odpowiedzialny, poukładany i sumienny.
Starannie umyłem całe ciało i włosy. 
Parę minut później opuściłem pomieszczenie i udałem się do pokoju gdzie Louis oglądał wiadomości i zajadał się truskawkowymi chrupkami.  Zająłem miejsce obok niego i oparłem głowę na jego ramieniu. 
Chłopak pachniał mieszanką czekolady i czegoś czego nie potrafiłem zidentyfikować. 
- Dziękuję za to, że mogę u ciebie mieszkać, ale nie chcę sprawiać ci problemu. No bo przecież masz własne życie. A ja nie chcę w nie bardziej ingerować.
- Nic się nie stało. Cieszę się, że tu jesteś- objął mnie ramieniem i szturchnął łokciem w żebra. 
- To co oglądamy coś innego ?- zapytał z uśmiechem.
Louis szybko znalazł ciekawy film i pogrążyliśmy się w baśniowej krainie.


*******


- Niall wstawaj już jesteśmy- oznajmiła mama, a ja przetarłem zaspane oczy. Podniosłem się do pozycji pionowej i spojrzałem na widok jaki malował się za szybą.
Całą drogę do rodzinnego miasta dziadka przespałem ze słuchawkami na uszach.
Samochód zaparkował na podjeździe przy domu, a my udaliśmy się do pięknego wiktoriańskiego domu, który zachwycał oko swoją prostotą jak i elegancją.
Ogródek był zadbany i średniej wielkości. Kwiaty i krzewy jeszcze bardziej dodawały mu uroku. Zastanawiało mnie to kto zajmował się tym wszystkim, gdy dziadek był chory. Nagle zobaczyłem kogoś na schodach na tyłach domu.
Cichutko podkradłem się do ów osobnika. Już z daleka mogłem stwierdzić, że był przystojny. Miał ciemnobrązowe włosy prawie, że czarne. Jego ciemna karnacja idealnie kontrastowała z bielą budynku.
- Nie potrafisz się skradać Niall. Nigdy tego nie umiałeś- usłyszałem jego melodyjny głos.
Gdy jego oczy przeszyły mnie na wskroś wiedziałem już kto to.
- Zayn- wyszeptałem z niedowierzeniem
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kon'ichiwa .!
Powiem wam tyle więcej dzieje się w 6. Jest już napisana tak jak część rozdziału siódmego. Tylko proszę nie zabijajcie mnie jak dodam szósty bo tam wszystko zaczyna się komplikować między Lou a Harry'm. Teraz skoro nie chodzę do szkoły będę dodawać rozdziały częściej. Kolejny przewiduję tak na piątek, sobota. 
Proszę o komentarze, bo one mnie strasznie motywują i mobilizują do dalszego pisania.

sobota, 9 czerwca 2012

4. Pierwszy dzień.

Mijałem biegiem właśnie kolejną ulicę, zostawiając za sobą zdezorientowanych przechodniów. Szybkim krokiem przemierzyłem schody uczelni. Pchnąłem drzwi sali i zmęczony zająłem wolne miejsce na końcu pomieszczenia. Wszystkie twarze skierowane były w moją stronę. Wykładowca podszedł do mojego stanowiska ze srogim wyrazem twarzy.
- Nie pomyliłeś czasem budynków młodzieńcze?- zapytał.
- J...jestem Harry Styles, powinien pan mieć mnie na liście.- powiedziałem i zacząłem się bawić rękawem bluzy.
- Ah tak .! Pan Styles, nasz najmłodszy student.- zaśmiał się i zaczął coś bazgrolić w swoim notesie.- no to wracając do tematu, który przerwał nam pan Styles, przez całą edukację na tej uczelni musicie wziąć się poważnie za naukę. To nie są już czasy liceum gdzie ściąganie ujdzie wam na sucho. Nie tolerujemy niechlujstwa i spóźniania na wykłady. Wszystko czego się tu nauczycie przyda wam się w przyszłości.- po upływie godziny wszyscy opuściliśmy salę. Udałem się na ławkę, która była najbardziej oddalona od reszty. Usiadłem na niej i odwróciłem twarzą do słońca.
- Zaspałeś ?- z zamyślenia wyrwał mnie delikatny głos Louis'a.
- Słucham ?- zapytałem zachrypniętym głosem.
- No dlaczego spóźniłeś się na zajęcia. I to jeszcze pierwszego dnia.- usiadł obok  mnie i uśmiechnął się lekko.
- Wczoraj wyprowadziłem się z domu i tymczasowo mieszkam u Niall'a, a z jego domu na uczenie jest kawał drogi. Więc sam rozumiesz.- spuściłem wzrok i zacząłem bawić się swoimi kościstymi palcami.
- To co zamierzasz zrobić ? Przecież nie możesz ciągle mieszkać u swojego przyjaciela.- zapytał przekładając kamień pomiędzy swoimi palcami.
- Do końca tygodnia przenocuję u niego, a później poszukam jakiejś pracy i to na razie tyle z mojego wielkiego planu samodzielnego życia.
- Pomogę ci, oczywiście jeśli chcesz.- uśmiechnął się nieśmiało i szturchnął moją dłoń swoją.
- Nie, dziękuję i tak robisz dla mnie dużo, nie chcę ci zawracać głowy moją osobą. Masz swoje życie i nie chcę w nie ingerować bardziej niż to zrobiłem.- posłałem mu wymuszony uśmiech po czym schowałem twarz w dłoniach.
Nagle w mojej kieszeni za wibrował telefon. Wyjąłem urządzenie i wcisnąłem zieloną słuchawkę aby odebrać połączenie. Na ekraniku podskakiwała główka Niall'a, więc musiał mieć poważny powód, żeby dzwonić podczas mojego pobytu na uczelni.
- Co jest Niall ?- zapytałem.
- Słuchaj Harry... em. Dziadek zachorował i musimy wyjechać z Londynu na jakiś czas. Przepraszam, że zostawiam cię na lodzie, ale nie miałem w tej sprawie nic do powiedzenia. Mama przyjechała do szkoły i powiedziała iż wyjeżdżamy.- w jego głosie usłyszałem szczerość i głęboki żal.
- Nic się nie stało stary- powiedziałem ze śmiechem.
- Serio ?! To dobrze.! bo miałem wielkie wyrzuty sumienia, że zostawiam cię w takim trudnym momencie. Torbę z rzeczami zostawię w szopie, tam gdzie chowaliśmy się przed rodzicami pamiętasz ?- zapytał z wyraźnym podnieceniem wspominając stare czasy.  Kiedyś wszystko było jakieś takie łatwiejsze. Nie musiałem uczęszczać na studia, mama była pogodna i radosna, a wszystko wydawało się bardziej kolorowe. Cieszyłem się, iż mam takiego przyjaciela jak on i nie winiłem go za to, że zostawił mnie, bo przecież miał własne życie jak i problemy.
- Oczywiście, że pamiętam, po zajęciach wskoczę po swoje rzeczy. Pozdrów rodziców, a dziadkowi życz szybkiego powrotu do zdrowia.- powiedziałem i uśmiechnąłem się do siebie. Dziadek blondyna był wspaniałym człowiekiem. Pomagał nam w trudnych chwilach i doradzał w podejmowaniu słusznych decyzji.
- Jasne, że przekażę.! Dziadek na pewno bardzo się ucieszy.! Do zobaczenia Harry.- odpowiedział i pośpiesznie zakończył połączenie.
Cały Niall w gorącej wodzie kąpany. Znając jego biega teraz po całym domu w poszukiwaniu swojego MP4 lub laptopa. Ten chłopak nigdy niczego nie kładł na swoje miejsce tylko rzucał gdzie popadnie. Wiele razy próbowałem nauczyć go porządku lecz z marnym skutkiem. 
Schowałem telefon do kieszeni i spojrzałem na Louis'a.
- Na to wychodzi, że muszę poszukać nowego lokum już dzisiaj.- zaśmiałem się i wstałem- za chwilę zaczyna się kolejny wykład, idziesz ?- zapytałem
- Em... tak masz rację, powinniśmy już iść- wymruczał, także wstał i skierował się do głównego budynku gdzie znajdowały się sale.
Przez całą drogę chłopak nie odezwał się ani słowem, wyraźnie nad czymś rozmyślając. Nie przerywając ciszy schowałem ręce do kieszeni i popchnąłem ciężkie drzwi sali. Zająłem miejsce na samym końcu i czekałem aż zjawi się nasz wykładowca.
Nagle na mojej ławce wylądowała mała karteczka z moim imieniem.
Przeczytałem jej treść i spojrzałem pytająco na Louis'a. Ten tylko pokiwał potakująco głową, a na mojej twarzy pojawił się ogromny promienny uśmiech.
_________________________________________________________________________________
Cześć... Przepraszam za tak długą przerwę ale nie potrafiłam skleić żadnego porządnego zdania. Pewnie nadal by tego rozdziału nie było gdyby nie te 10 komentarzy które zmusiły mnie abym wzięła swoją leniwą dupę w troki i zaczęła pisać. Kolejny rozdział nawet nie jest zaczęty, ale chyba dzisiaj go zacznę. Zapewne ponownie spieprzyłam rozdział, no ale postaram się aby piąty był ciekawy. I teraz takie pytanie czy mam wprowadzić wątek Nialla i Zayna ?? Odpowiedzi piszcie w kom. 

piątek, 1 czerwca 2012

3. Nowy rozdział w moim życiu.


Usiadłem na krześle w kuchni, które nie powiem było strasznie wygodne i spojrzałem na Louisa. 
- Przepraszam, że zawracam ci głowę.- mruknąłem.
- Nic się nie stało, a poza tym to ja cię tu zaciągnąłem- zaśmiał się i postawił przede mną kubek z gorącym kakao.- a teraz powiedź, co cię skłoniło do siedzenia na tych schodach ?- zapytał. Chwyciłem kubek i zacząłem przyglądać się parze, która unosiła się nad naczyniem.
- No więc tak, od czego by tu zacząć.- zacząłem.- gdy po naszym spotkaniu wróciłem do domu, przyłapałem mamę na całowaniu się ze swoim chłopakiem. Kidy zorientowali się, iż jesteś świadkiem tej sceny powiedzieli, że mam iść przenocować dziś u Niall'a. On dzisiaj wyjechał do dziadków więc zacząłem szwędać się po Londynie i tak oto zawitałem na te schody- odpowiedziałem, po czym skosztowałem przepysznego kakao, jakie przygotował chłopak.
- I dlatego tam siedziałeś ?
- No nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Chciałem trochę posiedzieć i pomyśleć.-wyznałem i spuściłem wzrok. Lou przysunął swoje krzesło bliżej mnie i objął ramieniem.
- Możesz dzisiaj spać u mnie jak chcesz- zaoferował.
- Nie, poradzę sobie, a pewnie twoja dziewczyna wróci i chyba nie będzie zadowolona z nieznajomego gościa.
- Nie mam dziewczyny.- odpowiedział ze śmiechem. Gdzieś w głębi duszy mi ulżyło, ale dlaczego ? No dobrze przyznam Louis, był bardzo przystojny, miał piękne niebieskozielone oczy i delikatne rysy twarzy, a gdzywka co chwila opadała mu na czoło drażniąc oczy. No ale był hetero.
- Mogę ?- zapytałem ze zdziwieniem. Chłopak znał mnie niecałe dwa dni a już proponuje mi nocleg. Nie powiem to miłe z jego strony. Właśnie w tamtym momencie dostrzegłem w nim troskliwą i opiekuńczą osobę.
- Jasne przynajmniej nie będę musiał spędzać tego wieczoru w samotności.- pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do salonu.
- Co oglądamy ?- spytał i chwycił pilot od telewizora.
- Nie wiem...- zacząłem- może Dwóch i Pół ?- zaproponowaliśmy równo co wywołało u nas śmiech. 
Jak się później okazało Tomlinson miał wszystkie sezony tego serialu, więc mieliśmy co robić.
***
- Ja chyba pójdę już spać.- ziewnął Louis.
- Masz racje późno się zrobiło. To em... gdzie mam spać ?- zapytałem. Lou spojrzał na mnie i zaprowadził do średniej wielkości pokoju jak się domyśliłem jego sypialni. Brawo Styles kolejny punkt za bystrość.! Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zorietowałem się iż jest tu mnóstwo przeróżnych książek.
- Ty śpisz na łóżku ja na podłodze.- oznajmił stanowczo. Po chwili chłopak leżał już na podłodze przykryty kocem. 
Minuty mijały a ja nadal nie potrafiłem zasnąć. Myśli i wydarzenia przewijały się w mojej głowie z zawrotną prędkością. W pokoju dało się tylko usłyszeć tykanie zegara i ciche pochrapywanie Louisa.
Ciszę w pomieszczeniu zakłócił dźwięk uderzenia. Spojrzałem na Tomlinson'a, który przewracał się z boku na bok w poszukiwaniu wygodnej pozycji.
- Lou.- szturchnąłem go w ramię. Mruknął coś co zrozumiałem jako "Jeszcze chwilka"  i przewrócił się na drógą stronę. 
- Lou, nie będziesz spał na podłodze.- powiedziałem i wciągnąłem go na łóżko.
- Dziękuję.- uśmiechnął się sennie i ułożył głowę na mojej klatce piersiowej. Przymknąłem oczy i pozwoliłem, aby sen zabrał mnie do swojej krainy.
***
Przetarłem zaspane powieki i usiadłem na łóżku. Miejsce obok mnie było puste więc, stwierdziłem, iż Louis musiał już wstać. Niechętnie zsunąłem się z łóżka i opuściłem pokój. Chłopak sprawnie poruszał się po kuchnii i przygotowywał śniadanie.
- Cześć.- przywitałem się i wyciągnąłem się na progu.
- O już wstałeś ? Śniadanie zaraz bedzie gotowe. Usiądź sobie a ja skończę i możemy jeść.- uśmiechnął się do mnie i wrócił do wykonywania poprzedniej czynności. Dzisiejszy poranek różnił się od innych, pierwszy raz od dłóższego czasu, ktoś czekał na mnie w kuchni i przywitał z uśmiechem, a nie wspomnę już o prawie gotowym śniadaniu. Usiadłem posłusznie na krześle i obserwowałem każdy ruch chłopaka.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz ?- zapytał ze śmiechem. Postawił talerz z jajecznicą przed moim nosem i zajął miejsce obok.
- Nic takiego myślę sobie- odpowiedziałem i spuściłem wzrok na talerz i chwyciłem do ręki widelec. Po skończonym posiłku ze smutkiem opuściłem dom Louisa i udałem się do własnego mieszkania.
***
- Gdzie ty byłeś ?!- wrzasnęła matka, gdy przekroczyłem próg domu. Powiesiłem kurtkę na wieszaku i zdjąłem buty.
- Spałem u przyjaciela. Sama kazałaś mi wyjść z domu- odpowiedziałem spokojnie i wyminąłem ją.
- Harry nie bądź beszczelny.! Dzwoniłam do mamy Niall'a, a ona powiedziała, że wyjechali z Londynu. Więc mów mi teraz gdzie byłeś ?!- warknąła. Prychnąłem tylko i skierowałem się do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz.
Miałem skończone 18 lat i mogłem nocować gdzie chciałem. Nie miała prawa narzucać mi swoją wolę.
- Haroldzie otwórz te drzwi. Nie będę dwa razy powtarzać.- usłyszałem głos matki za drzwiami.- Mów gdzie byłeś.
- Jakoś nie specjalnie cię to interesowało, jak spędzę noc, gdy prawie wskakiwałaś do łóżka tego kolesia.- powiedziałem i wyjąłem z szafy dużą walizkę.
Zacząłem wkładać do niej wszystkie swoje ubrania, książki i inne potrzebne rzeczy. Delikatnie umieściłem też tam laptopa i ładowarkę. Do kieszeni wsunąłem portfel z kartą debetową na której tata za życia wpłacał mi pieniądze, które miałem zainwestować w przyszłość. Czy studia to inwestycja w przyszłość ?? 
Zapiąłem walizkę i opuściłem pomieszczenie.
- A gdzie ty się wybierasz.?!- zapytała podniesionym tonem.
- Wyprowadzam się a na co to wygląda ?- oznajmiłem i oddałem jej klucze do mieszkania
- Nie możesz...- zaczęła, lecz nie dane jej było dokończyć.
- Jestem już dorosły i od teraz odpowiadam tylko i wyłącznie za siebie- warknąłem i chwyciłem rączkę walizki.- A teraz żegnam. Życzę szczęścia na nowej drodze życia i nie zapraszajcie mnie na ślub.- zatrzasnąłem za sobą drzwi. Właśnie w tamtym momencie zamknąłem pewien ważny rozdział mojego starego życia, a otworzyłem nowy. Odetchnąłem głęboko ciesząc się z upragnionej wolności.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność. Teraz koniec roku szkolnego i jak chyba wszyscy poprawiam moje oceny. Kolejny postaram się dodać może w niedzielę jeśli będzie 5 komentarzy. 
Przyznam się bez bicia rozdział jest beznadziejny i przepraszam za to też. Po prostu jakoś mnie tak naszło i chciałam napisać to, a że jakoś słowa niespecjalnie mi się kleiły to wyszło takie coś.
Pewnie większość tego nie czyta ale i tak napiszę to jeszcze raz. 
WIELKIE PRZEPRASZAM.!!

poniedziałek, 21 maja 2012

2. Co ty tu robisz ?

Właśnie przemierzałem kolejną ulicę, przeglądając papiery dotyczące przyjęcia na studia, gdy wpadłem na kogoś. Upuściłem kartki na ziemię i spojrzałem na przyczynę mojego wypadku. Przede mną stał niebieskooki chłopak. Poznałem go od razu, to był Louis.
- Przepraszam cię- powiedziałem i zacząłem podnosić kartki. Brązowowłosy podniósł jedną i chyba zaczął czytać.
- Idziesz na studia psychologiczne ?- zapytał.
- Tak, za tydzień zaczynam zajęcia.- odpowiedziałem.
- Nie jesteś czasem za młody.?
- Przeskoczyłem parę lat do przodu, ale to dłuższa historia.- wytłumaczyłem, a wtedy zapadła cisza.
- Może pójdziemy na kawę ?-zaproponował.
- Jasne.- odparłem i schowałem papiery do torby, która wisiała na moim prawym ramieniu. Szliśmy do najbliższej kawiarni. Otworzyłem drzwi i wpuściłem chłopaka do środka. Znaleźliśmy wolny stolik przy oknie i zajęliśmy go.
- To co zamawiasz ?- spytał.
- Wezmę ciasto czekoladowe i waniliowe latte.- odpowiedziałem przeglądając małe menu. Po chwili podeszła do nas kelnerka i przyjęła zamówienia. Tomlinson zamówił to samo co ja i posłał dziewczynie promienny uśmiech. Gdy ona poszła zrealizować nasze zamówienia Louis spojrzał na mnie i znowu się uśmiechnął.
- Bardzo często się uśmiechasz.- zauważyłem. Brawo Styles, jesteś mistrzem spostrzegawczości.
- Lubię się dzielić pozytywną energią z innymi ludźmi- powiedział.
Po pięciu minutach kelnerka wróciła i postawiła na naszym stoliku naczynia.
- Dziękuję.- odpowiedziałem i przyjrzałem się jej bliżej. Brunetka o zielonych oczach i ślicznym uśmiechu. Malutki nosek tylko dodawał jej uroku. Uśmiechała się do nas ciepło, ukazując idealnie proste białe zęby.
- Spodobała ci się co ?- zapytał Louis, gdy brunetka oddaliła się od naszego stolika.
- Nie moja liga- wyznałem, mieszając swoje latte.
- Jak to ?- wzruszyłem ramionami i włożyłem do ust widelczyk z ciastem. Słodki smak czekolady rozniósł się po moim języku.
Przecież nie mogłem mu powiedzieć, że nie kręcą mnie dziewczyny. To był dopiero początek naszej znajomości, a ja gdzieś w głębi siebie czułem, że kiedyś możemy być przyjaciółmi. Głupie przeczucie nie ?
Dopóki nasze kontakty nie zbliżą się, będę ukrywał tę informację dla siebie. No w zasadzie wiedział tylko Niall i moja matka. Nikomu innemu nie ufałem na tyle aby wyznać komuś prawdę. Blondyn, był moim przyjacielem od czasu, gdy przeprowadziliśmy się do Londynu. Moje rodzinne miasto było zbyt małe dla geja, którego wszyscy wyśmiewają.
- Harry.! Wracaj do mnie.!- głos mojego towarzysza wyrwał mnie z rozmyśleń. Na jego twarzy ponownie pojawił się uśmiech i wyraz ulgi.
- Przepraszam, zamyśliłem się.- powiedziałem i upiłem łyk waniliowego latte.
- Nic się nie stało. Mi też się czasami zdarza- odpowiedział. Posłałem mu promienny uśmiech i spojrzałem na swoje ciasto.
- Dlaczego chciałeś przeskoczyć kilka lat nauki ?- spytał.
- Ja nie chciałem. Moja mama stwierdziła iż tak będzie dla mnie lepiej- wytłumaczyłem i zacząłem grzebać w swoim cieście.
- Ale ty tego wcale nie chcesz prawda ?- podniósł wzrok znad kubka i spojrzał wprost na mnie tymi swoimi przeszywającymi tęczówkami.
- Ja chciałbym skończyć normalnie szkołę, razem ze swoimi rówieśnikami. Wiem, że studia to też jakaś przygoda, ale nie chcę być znowu najmłodszy.- wyrzuciłem z siebie.
-Dlaczego jej tego wszystkiego nie powiesz, tylko dusisz emocje w sobie ?- przygryzłem dolną wargę i upiłem kolejny łyk już letniej kawy.
- Ona nie ma dla mnie czasu. Albo siedzi w pracy, albo u swojego chłopaka.-wyznałem. Nie wiem dlaczego, ale właśnie ten brązowowłosy chłopak potrafił obudzić we mnie jeszcze większe uczucia o, których istnieniu nie miałem pojęcia.
- Rozumiem...- mruknął i spojrzał na mnie ze współczuciem. 
- Nadajesz się na psychologa Lou i ja ci to mówię.- posłałem mu uśmiech i poklepałem po dłoni. 
Dokończyliśmy nasz deser i każdy poszedł w swoją stronę.
Na podjeździe do naszego domu stał czarny sportowy samochód. Otworzyłem cicho drzwi i ruszyłem do salonu, gdzie zastałem matkę wpychającą język do gardła, jak śmiem sądzić domniemanego chłopaka. Odchrząknąłem i spojrzałem na nich znacząco.
- O Harry już wróciłeś ? Nie słyszałam jak wszedłeś. Mógłbyś iść do swojego pokoju i nam nie przeszkadzać ? A najlepiej to idź spać dzisiaj do Niall'a.- powiedziała, a mnie zamurowało. Czy ona właśnie wywaliła mnie z domu ? I tylko po to aby pieprzyć się z tym kolesiem ?
- Głuchy jesteś czy jak ? Nie słyszałeś o co cię prosiła twoja mama ? Żegnam.!- warknął mężczyzna, a ja w pośpiechu opuściłem dom. Nie mogłem w to uwierzyć. Od kiedy zaczęła się spotykać z tym kolesiem diametralnie zmieniła swoje podejście do życia. Nie była już tą miłą i ciepłą osobą, tylko wymagającą i ignorującą potrzeby innych ludzi. Zatrzymałem się na środku chodnika i rozejrzałem po okolicy. O ile mój zmysł orientacji w terenie mnie nie zawodził znajdowałem się na obrzeżach miasta. Usiadłem na schodach jakiejś kamienicy i schowałem twarz w dłoniach. Co ja miałem teraz zrobić ? Niall wyjechał do swojej babci na urodziny, a do domu wrócić nie mogę. Na domiar złego zaczęło padać. Poczułem na nosie kilka zimnych kropel, co wywołało dreszcz na całym moim ciele. Objąłem się ramionami i przymknąłem oczy. Jak na wrzesień było bardzo chłodno a ja miałem na sobie tylko cienką bluzę. Minuty mijały a moje ubranie było coraz bardziej przemoczone. Loki opadały mokrymi kosmykami na twarz co irytowało mnie chyba najbardziej.
- Harry co ty tu robisz ?- z oddali usłyszałem czyjś głos. Chwilę później moim oczom ukazała się zakapturzona postać.
- Co ty tu robisz ?- powtórzył pytanie ów osobnik. Dopiero gdy przybliżył się jeszcze bardziej zorientowałem się, że był to Louis. Byłem ciekawy co on robił w taką pogodę na zewnątrz.
- Jesteś cały mokry, przeziębisz się.- stwierdził chłopak i podniósł mnie do pozycji pionowej.
- Chodź, pójdziemy do mnie. Tam dam ci suche ciuchy i opowiesz mi dlaczego w taki deszcz siedzisz na schodach starej kamienicy.- oznajmił i pociągnął mnie za rękę w kierunku swojego domu. Powiem szczerze, że spodobał mi się delikatny dotyk jego dłoni.
Po chwili dotarliśmy do małego, lecz prześlicznego domku. Chłopak przekręcił klucz i wepchnął mnie do środka, następni zniknął w pokoju namiętnie czegoś szukając. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszystko było urządzone skromnie lecz z pewnym wyrazem.
W każdym pokoju panował ład i porządek. Nawet się nie zorientowałem, gdy wrócił i podał mi suche ubrania.
- Masz tutaj dres i bluzkę. Tam jest łazienka weź prysznic i przyjdź do kuchni.- powiedział i zniknął w ów pomieszczeniu. Wślizgnąłem się do łazienki i zacząłem zrzucać z siebie przemoknięte części garderoby. Jeszcze tego mi brakowało abym rozchorował się kilka dni przed rozpoczęciem studiów. Odkręciłem kurek z gorącą wodą i poczułem jak przyjemne krople ogrzewają moje ciało. Styles ty idioto. Trzeba było iść do jakiegoś kumpla a nie zawracać głowę Louis'owi. Zabrałem ręcznik z wieszaka i dokładnie wytarłem całe ciało. Założyłem ubrania, które mi dał i wytarłem włosy. Mokre rzeczy powiesiłem na linkach i opuściłem pomieszczenie.
_________________________________________________________________________________
Cześć i czołem. Oto kolejny rozdział. Wiem, że nic się nie dzieje i ogólnie flaki z olejem, ale to dopiero początek a chcę przedłużyć ich znajomość jak najdłużej ;3
Kolejny rozdział dodam jak skończę a mam dopiero pięć stron w zeszycie więc trochę marnie. Ten miał dziewięć. To do napisania. 
I proszę o komentarze, bo nie wiem czy mam coś zmieniać czy jest wszystko ok.