czwartek, 16 sierpnia 2012

7. Nie pozwolę mu odejść.

Nareszcie poczułem się jakbym znowu żył. Po roku spotkałem Zayna, a moje serce znowu zaczęło bić. To było takie uczucie jakbyś budził się z głębokiego snu i wiesz, że ktoś na ciebie czeka i pragnie abyś przy nim był. Abyś był i już nigdy nie znikał. Wstałem z łóżka i opuściłem pokój, który należał do mnie jeszcze rok temu.  Udałem się powolnym krokiem do kuchni gdzie krzątała się mama, a na krześle siedział mulat.
- Dobry- mruknąłem i usiadłem obok chłopaka.
- No proszę, proszę. Ktoś tu przez ten czas zaczął ćwiczyć.- zagwizdał, a na moich policzkach pojawił się szkarłatny rumieniec. Przejechał opruszkami palców po moim brzuchu co wywołało lekkie dreszcze na całym ciele. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że paraduję w samych bokserkach.
- To może ja się pójdę ubrać- powiedziałem i już odwracałem się w kierunku schodów, ale zatrzymał mnie nie kto inny jak Malik.
- Nie musisz iść. Podoba mi się twój strój.- wymruczał tak zmysłowo, że powoli zaczynało mi brakować miejsca w bokserkach, a moja mama zachichotała i szybko opuściła pomieszczenie.
- Zayn, przestań. Wiesz dobrze jak to na mnie działa- wymamrotałem mu do ucha. On tylko zaśmiał się cicho i zaczął przeglądać gazetę.
- Oczywiście, że wiem ale nie myślałem iż to ciągle działa.- odpowiedział już normalnym tonem podnosząc wzrok znad magazynu.
Zjadłem spokojnie śniadanie, które przygotowała moja rodzicielka.
Mulat oczywiście w tym czasie skończył czytać i bacznie się mi przyglądał co wcale mi nie przeszkadzało.
Odłożyłem kanapkę na tależ i upiłem łyk herbaty. Szybkim krokiem zmniejszyłem odległość między nami i zamknąłem usta Mulata w czułym pocałunku pełnym tęsknoty.
To był impuls. Po prostu musiałem go pocałować. Nawet się nie zorientowałem gdy chłopak odwzajemnił mój pocałunek, podniósł mnie i posadził na blacie.
Nie powiem, miło było czuć jego usta na swoich. Tak bardzo za tym tęskniłem i potrzebowałem.
*****
- Nie Harry, niczego więcej nie potrzebuje. Naprawdę czuję się dobrze- odpowiedział już lekko zdenerwowany moimi ciągłymi pytaniami o jego samopoczucie.
Siedziałem na krześle obok jego łóżka i przyglądałem się podejrzliwie.
Chłopak leżał w jednej z tych białych szpitalnych koszul. W dłoń miał wbitą igłę od kroplówki. Mimo iż wiedział, że ma nowotwór błyski w jego oczach nadal dawały wrażenie radosnych.
Przez przepłakanie całej nocy zrozumiałem, że jako jego przyjaciel powinienem mu pomagać i wspierać.
A co ze studiami Harry ?
Jakiś głosik w głowie nieustannie mi o tym przypominał.
Teraz studia nie były ważne. Liczyło się zdrowie i życie Louis'a.
- Hazza naprawdę nic mi nie jest. Ufam całej pomocy medycznej i skoro mówią, że powinienem z tego wyjść to tak będzie. Nie można być pesymistą.- powiedział a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
- Przecież ja nic nie powiedziałem- fuknąłem obrażonym tonem.
- Ale widzę jak na mnie patrzysz. Nie jestem aż taki słaby dam sobie radę.- szturchnął mnie łokciem w żebra i posłał jeden z tych swoich promiennych uśmiechów.
Skąd on brał tyle optymizmu ?
- No uśmiechnij się Curly. To nie koniec świata. Wilu ludzi choruje na raka i wychodzą z tego cało- złapał moje policzki i dwoma palcami uformował na niej uśmiech.
- No i tak powinno być- wyszczerzył się do mnie i ułożył na wygodnych szpitalnych poduszkach. Jedna myśl jednak ciągle nie dawała mi spokoju.
A jeżeli on tego nie przeżyje ? Bo przecież istniało ryzyko. Podczas operacji mogło zgasnąć światło lub podczas przeszczepu lekarz zemdleje i coś spartolą.
Bo przecież zawsze istniało ryzyko. Wszędzie na nas czycha jakieś niebezpieczeństwo,a najważniejsze jest to aby nigdy nie być sam. Bo w grupie moc. I właśnie wtedy podjąłem decyzję. Nie opuszczę go dopóki nie wyzdrowieje. Nie ma innej opcji. Louis William Tomlinson wyjdzie z tego cało. Już moja w tym głowa.
______________________________________________
Cześć >.<
Wiem, że dawno nie było rozdziału a obiecałam, że dodam. Więc chcę się wytłumaczyć.
Jak wróciłam z kolonii chciałam wejść do komputera a tu (przepraszam że tak brzydko powiem) chuja. Karta Graficzna padła. Moja kochana matula jednak powiedziała, że nowej nie kupi i mam sama sobie zorganizować. Komputer nie był włączany od tygodnia i dzisiaj właśnie coś mnie tknęło aby sprawdził. A tu taaak.! Włączył się i jest dobrze.! Ciekawe jak długo tam będzie, ale kuzyn sprzeda mi kartę graficzną i będe mogła normalnie dodawać posty. Więc jeżeli nie będę dodawała to znak, że komuter znowu wyzionął ducha xD
Komentujcie <33

5 komentarzy:

  1. nareszcie!!! ale możesz coś dla mnie zrobić?

    dodaj troche scen +18!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo cudo cudo cudo <3 Świetny rozdział. Ten pocałunek Zialla.. Mmm <3 No i Harry i Lou.. <3 Czekam na następny rozdział. <3 btw. Postanowiłaś zrealizować ten mój pomysł, czy bdziesz pisała według własnego planu? [zapraszam na becausetruelovecannothide.blogspot.com - Larry, Niam] @Larry1DLove

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny, czytam wszystko! szkoda tylko,ze tak rzadko dodajesz, to troche zniechęca, przepraszam. ale i tak bede czytac i mam nadzieje,ze niedlugo cos dodasz, czekam. dodaj troche scen +18, mam nadzieje,ze z Louisem wszystko bedzie ok :D pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny blog, czekam na następne rozdziały... xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. O jejku Ziall *________*
    I mam nadzieję że Lou wyjdzie z tego cało ..
    Pozdrowienia Xx

    OdpowiedzUsuń