czwartek, 21 czerwca 2012

5. Bliskie spotkanie z kałużą.

Zszokowany jeszcze raz spojrzałem na kartkę. Nie mogłem uwierzyć w to co przeczytałem. Louis Tomlinson właśnie zaproponował mi mieszkanie. Uśmiechnąłem się do chłopaka i oddałem mu liścik z wiadomością przyjęcia propozycji.
Przez resztę wykładu błądziłem myślami wokół tego właśnie szatyna. Pochylał się nad zeszytem i robił skrupulatne notatki, a włosy delikatnie opadały mu na oczy. Przyglądając się jego osobie kompletnie straciłem poczucie czasu.
Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się iż zostało tylko pięć minut. Postanowiłem, więc resztę czasu poświęcić panu profesorowi. 
Mówił coś o ludzkiej psychice ble, ble, ble.
Gdy nareszcie mogłem opuścić salę, zauważyłem, że Louis rozmawia z jakimś chłopakiem i uśmiecha się inaczej niż do mnie. Bardziej otwarcie i radośnie.
Chwyciłem torbę i szybkim krokiem opuściłem pomieszczenie.
Dobra macie racje, to było głupie, ale idąc chodnikiem jakieś 600 m. od uczelni, zaczęło to do mnie docierać. Po pierwsze Lou nie jest gejem i nigdy nie spojrzy na mnie tak jak ja na niego. Po drugie on jest wolnym człowiekiem i nie musi ciągle opiekować się biednym Styles'em.
Chwilę później znajdowałem się już przed domem Niall'a, przynajmniej przed ogrodzeniem ponieważ furtka była zamknięta. Przyjrzałem się uważniej i zorientowałem się iż płot nie może mieć więcej niż metr siedemdziesiąt więc powoli wspiąłem się na ogrodzenie. Pech chciałem, że jak znajdowałem się na górze, straciłem równowagę i upadłem prosto do błotnistej kałuży w ogródku blondyna. Spojrzałem na swoje brudne  ubrania i przekląłem głośno.
Nie pierdoląc się zabrałem swoją własność i opuściłem posesję przyjaciela.
- Nigdy więcej przechodzenia przez płoty w ulubionej koszuli- mamrotałem pod nosem, a ludzie których mijałem patrzyli na mnie jak na ułomnego.
Ale jakiej reakcji się spodziewać gdy obok was przechodzi ubrudzony i mówiący do siebie nastolatek ?
Nawet nie wiem kiedy, a znalazłem się przed drzwiami Louisa. Zapukałem trzykrotnie i czekałem aż ktoś otworzy. Oczywiście pod słowem "Ktoś" miałem na myśli Lou. 
Po chwili drzwi się otworzyły, a właściciel wybuchnął wielkim, głośnym, niepohamowanym śmiechem.
- Boże...H-harry.! Jak ty wyglądasz.- kolejny napad śmiechu.- Niedźwiedź cię napadł na ulicy czy co ?- zapytał, a ja zmierzyłem go ostro wzrokiem co chyba jeszcze bardziej rozśmieszyło szatyna. 
Wyminąłem go i szybko wparowałem do jego mieszkania.
Jedyne o czym marzyłem w tym momencie to ciepły prysznic.
-Przepraszam cię Hazza, ale ty chyba nie wiesz jak wyglądasz.- zacisnął usta, aby powstrzymać śmiech.
- Ależ wiem jak wyglądam, przechodząc obok samochodu mogłem się przejrzeć.- mruknąłem ponuro.
- Dobrze nie gniewaj się. Idź do łazienki i weź porządny prysznic.- Zdjąłem buty i szurając skarpetkami po dywanie skierowałem się do łazienki. Wszystko było tak jak zapamiętałem w pomieszczeniu panował idealny porządek, ale czego ja się spodziewałem po tym chłopaku ?
Po jego mieszkaniu można było wywnioskować iż był odpowiedzialny, poukładany i sumienny.
Starannie umyłem całe ciało i włosy. 
Parę minut później opuściłem pomieszczenie i udałem się do pokoju gdzie Louis oglądał wiadomości i zajadał się truskawkowymi chrupkami.  Zająłem miejsce obok niego i oparłem głowę na jego ramieniu. 
Chłopak pachniał mieszanką czekolady i czegoś czego nie potrafiłem zidentyfikować. 
- Dziękuję za to, że mogę u ciebie mieszkać, ale nie chcę sprawiać ci problemu. No bo przecież masz własne życie. A ja nie chcę w nie bardziej ingerować.
- Nic się nie stało. Cieszę się, że tu jesteś- objął mnie ramieniem i szturchnął łokciem w żebra. 
- To co oglądamy coś innego ?- zapytał z uśmiechem.
Louis szybko znalazł ciekawy film i pogrążyliśmy się w baśniowej krainie.


*******


- Niall wstawaj już jesteśmy- oznajmiła mama, a ja przetarłem zaspane oczy. Podniosłem się do pozycji pionowej i spojrzałem na widok jaki malował się za szybą.
Całą drogę do rodzinnego miasta dziadka przespałem ze słuchawkami na uszach.
Samochód zaparkował na podjeździe przy domu, a my udaliśmy się do pięknego wiktoriańskiego domu, który zachwycał oko swoją prostotą jak i elegancją.
Ogródek był zadbany i średniej wielkości. Kwiaty i krzewy jeszcze bardziej dodawały mu uroku. Zastanawiało mnie to kto zajmował się tym wszystkim, gdy dziadek był chory. Nagle zobaczyłem kogoś na schodach na tyłach domu.
Cichutko podkradłem się do ów osobnika. Już z daleka mogłem stwierdzić, że był przystojny. Miał ciemnobrązowe włosy prawie, że czarne. Jego ciemna karnacja idealnie kontrastowała z bielą budynku.
- Nie potrafisz się skradać Niall. Nigdy tego nie umiałeś- usłyszałem jego melodyjny głos.
Gdy jego oczy przeszyły mnie na wskroś wiedziałem już kto to.
- Zayn- wyszeptałem z niedowierzeniem
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kon'ichiwa .!
Powiem wam tyle więcej dzieje się w 6. Jest już napisana tak jak część rozdziału siódmego. Tylko proszę nie zabijajcie mnie jak dodam szósty bo tam wszystko zaczyna się komplikować między Lou a Harry'm. Teraz skoro nie chodzę do szkoły będę dodawać rozdziały częściej. Kolejny przewiduję tak na piątek, sobota. 
Proszę o komentarze, bo one mnie strasznie motywują i mobilizują do dalszego pisania.

4 komentarze:

  1. hmmm.. co tam jest między Zill'em ;D i pliss nie komplikuj im aż tak bardzo! czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja także czekam. Jestem ciekawa jak się rozwinie akcja z Larry'm xx
    only-in-your-heart.blogspot.com `Larry` [Dzisiaj powinien się pojawić nowy]

    OdpowiedzUsuń
  3. ZIALL JESTEM W NIEBIE!

    OdpowiedzUsuń
  4. boskie;p juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu ;)
    czekam na tagiego prawdziwego Larrego <33
    p.s genialny blog, skad ty bierzesz te pomysly .?

    OdpowiedzUsuń